Ostatnio na blogu zrobiło się poważnie, bo wiadomo – blog jest zwierciadłem duszy, a co w sercu, to na dłoni, więc też obediencowa metafizyka opanowała moje teksty. Wiosna nadeszła jednak bez odwołania, zdrowie Tekli wychodzi na prostą, a kleszcze budzą się do życia. Czas więc na słowa, które zmienią Waszą perspektywę, roztoczą przed Wami nowe horyzonty i pobudzą Was do refleksji w treningu tak, jak nie przymierzając słońce pobudza do żeru nasze ulubione pajęczaki. Słaba metafora, ale przyznacie, że na czasie.
Poniższe kwestie, wypowiadane z wymachiwaniem rękami albo facepalmem, każdy z moich uczniów słyszał przynajmniej raz. Może dwa razy. W sumie to bez przerwy to słyszą, biedne śliwki robaczywki moje.
- Gdzie ta ręka? Przypuszczam, że nie ma treningu, na którym nie pokrzykiwałabym na wymachujące, dziwnie ugięte, odstawione, drewniane, nieruchome, nadruchome, zaciśnięte, spastyczne albo i sflaczałe ręce moich przewodników. Za ręką często podąża bark, a wtedy już łatwo o skoliozę, kifozę i ogólnie panującego garba w jednym. Pamiętajcie, patrzcie sobie na ręce i miejcie je normalne.
- Najpierw mówisz, potem robisz. Kiedy detal w ćwiczeniu jest wykonany tak perfekcyjnie, że na niebie rozwija się tęcza, jednorożce zaczynają śpiewać, a sędziowie na mistrzostwach świata biją brawo, wrzeszcząc z zachwytu, a Ty chcesz powiedzieć hasło na zabawkę albo na smaki, przygotowujesz się do tego pieczołowicie, żeby wszystko idealnie zagrało w czasie i… nagle moment przyszłej sławy pęka, pies robi coś nadzwyczaj głupiego, a Twoja ręka tajemniczo znalazła się w kieszeni z piłką. Nikt nie wie, jak to się stało, świadków nie ma, a tu takie faux pas. Pozwólcie sobie powiedzieć: po to uczymy psa komend na nagrody, żeby słowa pracowały dla nas zanim ta fizyczna nagroda się pojawi. Dzięki temu praca z psem jest czysta, precyzyjna i schludna, a my nie tracimy momentów geniuszu naszego psa, które możemy nagrodzić odpowiednim markerem dokładnie w chwili, kiedy ten geniusz błyska. Tak samo – nie ma potrzeby naprowadzać psa ręcznie razem z komendą, jeśli potrafi to zrobić. Najpierw prosisz, potem wymagasz. Logicznie proste, nie?
- Fake it till you make it. Kojarzycie ten moment, kiedy psu wychodzi to, czego go dopiero co uczycie albo wykonuje ćwiczenie w spektakularny sposób – i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie świadomość, że pies zrobił to totalnie przez przypadek? Nagradzać czy nie nagradzać – oto jest pytanie! Bo niby wyszło – więc nagrodzić, ale pies nie zrobił tego świadomie – to chyba nie. Ja jednak uważam, że ćwiczenia czasami są tak abstrakcyjne i czasem tak trudno o ten pierwszy przebłysk zrozumienia, że nagrodzenie nawet nieświadomego kroku w dobrym kierunku jest zawsze słusznym wyborem. Może nie przyspieszy to znacząco procesu uczenia się, ale jedna parówa więcej jeszcze nikogo nie zabiła (chyba że była zaschnięta i zrzucono ją z dużej wysokości 😉 ).
- A dokąd się tak śpieszysz? Dla mnie czas treningu to moment celebrowania chwil spędzanych z psem: jesteśmy w końcu w tym biznesie razem, człowiek i pies, ramię w ramię. Zaprzątnięci czekającymi nas zadaniami często zapominamy jednak o tym, że nagroda jest równie ważna jak samo ćwiczenie i dajemy psu piłkę od niechcenia, wcale nie starając się cieszyć z psem wspólnie z tego, że nam – razem – wyszło. Cieszmy się treningiem i celebrujmy – bez pośpiechu – wspólne sukcesy podczas nagradzania.
- Nie czaj się, nie jesteś czajnikiem. Skupiony człowiek to często spięty człowiek, ja to rozumiem. Ale chodzenie w slow motion, zastyganie i chodzenie na ugiętych kolanach wcale nie pomaga w ćwiczeniach. Głęboki oddech, banan na twarz i lecimy.
- Natychmiast odłóż tę parówkę do saszetki! Ewidentnie są sytuacje, kiedy pies nie zasługuje na nagrodę. Jeśli prowadzimy trening tak, że jest on przyjemnością dla obu stron, pies naprawdę nie potrzebuje nagród za sam fakt ćwiczenia ze swoim człowiekiem. Serio, za samą okoliczność siadania na komendę, które pies robi płynnie od dwóch lat, nagroda się nie należy. I za wiele innych, bardziej skomplikowanych – i utrwalonych – zachowań też nie. Bez przesady. Ma być fajnie, ale jednak konstruktywnie.
- Nic się nie martw, na szczęście twój pies jest ładny – a żadnym szkoleniem urody nie poprawisz. Działa bez pudła, bo brzydkie psy zdarzają się bardzo rzadko. Na nasze szczęście. Mi to zawsze poprawia humor.
Najnowsze komentarze