Kiedy słucham o treningach od swoich znajomych, uczniów i przyjaciół, czytam o nich na forach i wątkach facebookowych (uprawiam taki cichy trolling zazwyczaj w kolejce do lekarza lub kasy w Lidlu, więc zasadniczo codziennie!), uderza mnie częsty nurt martyrologiczny w ich historiach. Cierpienie z powodu niezrobionego kwadratu jest jednym z klasyków. Wkurzenie na psa, bo nie może się skupić podczas zawodów, burak jeden – numer dwa. Stwierdzenia: Nie-chce-mi-się-trenować. Nienawidzę-treningów. Czy-muszę-iść-dzisiaj-na-trening? Tak jakby to było obowiązkiem, doprawdy.
Jeśli trening przestaje sprawiać radość, jeśli opowiadając o tym, co się działo podczas ostatniej sesji z psem czujesz, że zalewa Cię smutek, musisz zjeść czekoladę albo szybko zaatakować butelkę nalewki z kaktusa, czas zastanowić się, dlaczego to, co na samym początku sprawiało Ci olbrzymią radość, przestało ją budzić. Pocieszające powinno być to, że dołki i górki w treningu z psami to norma dla prawdopodobnie wszystkich zawodników na świecie. Pociesza również świadomość, że sport kynologiczny to nie jest tylko droga przez kwiatki i tęczę, ale też sporo rozmyślania, planowania, zmagania się z ograniczeniami swoimi i swojego psa, wymyślania patentów, robienia udogodnień i podchodów. Tak to już jest w sporcie – pot, krew i łzy, ale też wielka satysfakcja i ciągły rozwój. Czasami. 😉
Niewiele różnię się od innych zawodników, bo trener też człowiek, nie cyborg, i też mu się zdarza wpaść w treningowy dołek. Mam jednak Plan, którym Podążam. Plan Postępowania Kryzysowego. Bo nic tak nie pomaga, jak instrukcja postępowania, prawda? Nie, nieprawda. Ale i tak:
- Przede wszystkim – zidentyfikuj istotę swojego problemu! Weź paluszki, butelkę wina, psa; zapal świeczkę na balkonie i urządźcie sobie razem wieczór poufałości i szczerości, kiedy uczciwie zapytasz swojego psa, co myśli o treningach, spojrzysz w te mądre momentami oczy i pomyślisz, że mimo wszystko kochasz tego małego gada, swojego psa, i nie wymieniłbyś go na żadnego innego. To pierwszy krok. Potem zastanowisz się, co najbardziej Cię denerwuje i dołuje w treningach. Czy to nieudane ćwiczenie? Ćwiczenie zawsze można naprawić, można zmienić metodę, można rozbić na czynniki pierwsze, można wrócić do podstaw. To nie powód do zmartwień! Czy jest to może zachowanie psa? Zmień je, w końcu – jako trener swojego zwierzaka – możesz wszystko! Czy może – trzeba się uczciwie przyznać – Ty cały czas jesteś niezadowolony, mimo że pies bardzo się stara i sam już nie wie, jak Cię zadowolić? Jak to z Tobą jest, co?
- Stwórz strategię! Namierzony problem to już połowa sukcesu. Drugą jest plan poradzenia sobie z problemem. Jeśli problemem jest ćwiczenie, rozpisz je na drobiazgi i zacznij ćwiczyć codziennie. Albo zostaw na kilka tygodni, jeśli Ty i Twój pies zaczynacie je szczerze nienawidzić. Nie warto, by odrażające ćwiczenie psuło morale Waszemu teamowi. Jeśli to jednak Ty jesteś słabym elementem, który cały czas kwęka i psuje atmosferę – przyznaj się do tego, wrzuć na luz, odetchnij i zaplanuj pięć minut najlepszego treningu na świecie dla siebie i swojego psa. Pięć minut radości. Tyle wystarczy.
- Uprzyjemniaj sobie trening! Wiele myślimy o nagrodach dla psa, ale niewiele – o nagrodach dla siebie. Zawodniku, pamiętaj – za dobrze wykonaną pracę należy się drożdżówa z glutenem i cukrem, wieczór z ulubionym serialem albo dobra kolacja. A podczas treningu – słuchawki na uszy! Muzyka działa cuda.
- Rób notatki! Wrogiem złego morale są napisane fakty. A fakty często są takie, że to, co uważasz za brak progresu i dno, szkoleniowe nędzne dno, w porównaniu z treningiem sprzed dwóch lub trzech tygodniu jest niebańskim osiągnięciem Twojej kooperacji z psem.
- Znajdź sparing-partnera! Nic tak nie poprawia humoru podczas treningu jak obecność życzliwej treningowej duszy, która z zewnątrz oceni to, co robisz, podniesie Cię na duchu, kiedy trzeba i da kopa w kuper, kiedy się mazgaisz.
- Nie pozwól innym zepsuć swojej radości ze swoich osiągnięć i nie tłumacz się! Zawsze jest coś do poprawienia, zawsze pies może zrobić coś szybciej, zawsze można schudnąć lub utyć do tych spodni na filmiku. 😉 Nie oszukujmy się – krytyka będzie zawsze, trolling w internetach był zawsze, zawsze ktoś Cię nie lubi, a ktoś inny może zazdrości. Pamiętaj, że to Ty znasz siebie i swojego psa – jego mocne i słabe strony – najlepiej. Nie internetowy obserwator.
- Zbadaj swoje aspiracje! To najtrudniejszy punkt całej instrukcji, który każe powstrzymać naturalną ludzką ambicję i dać dojść do głosu rozsądkowi. Ambicja często przysłania cały świat, jak mówi papuaskie przysłowie, i robi nam jajecznicę z mózgu. Zezłoszczoną, zafiksowaną na sukces jajecznicę, która pokrzykuje na biednego zwierzaka, który prawdopodobnie stara się jak może, tylko na drodze staje mu jego naturalne tempo nauki, własne ograniczenia, wkurzony współpracownik (czyli Ty, niedobry!) albo nieodpowiednio postawione wymagania. Wbrew pozorom problem aspiracji jest dość częstą przyczyną konfliktów treningowych, ale – na szczęście – dość prostą do namierzenia i wyeliminowania.
- Pamiętaj, że kochasz ten sport i partnera w tym biznesie – swojego psa! Kiedyś podjąłeś decyzję, że chcesz się tym zająć. Kiedyś to było super fajne, najprzyjemniejsze wydarzenie całego dnia. Robisz to z własnej woli – bo to kochasz. Nawet jeśli musisz powtarzać sobie to czasem przez zaciśnięte zęby – rób to i pamiętaj o tym najlepszym uczuciu, jakiego doznajesz, kiedy naprawdę uda się osiągnąć pełnię porozumienia z psem: na ringu lub poza nim!
Najnowsze komentarze