Tym razem pół punktu do pierwszego miejsca i awans do wyższej klasy.

Wyjazd na pierwsze zawody Tekli skończył się sporą ilością refleksji i przemyśleń, które – choć oczywiście kształcące – były dość mało komfortowe dla mnie jako trenera mojego psa i zawodnika. Trzeba było coś z tym zrobić.

Zmiany wymyślono, zastosowano i… był efekt! W klasie wstępnej mapet popłynął na skrzydłach entuzjazmu do pracy i dobrze przeprowadzonej rozgrzewki, w rezultacie stając na 2. miejscu podium klasy 0. Jednak bardziej niż miły dla oka wynik cieszy mnie skuteczność nowej strategii treningowej, równy poziom startu, entuzjazm, luz i energia, z jaką Tekla wszystko robiła.

Bo wiadomo, że punkty różnie się układają i raczej nie mamy wpływu na to, na którym mejscu się znajdziemy. W związku z tym – jest bosko!

1. Socjalizacja 10/10. Wysiedziała w spokoju i z godnością. Dobry pasztecik.

2. Chodzenie przy nodze bez smyczy 9,5/10. Pół punktu poleciało na radosnym podskakiwaniu przy nodze – zjawisko pojawia się tylko w łańcuchach i jest wywołane nadmierną ekscytacją. Poza tym – świetnie, chodzenie jest bardzo entuzjastyczne, stabilne i równe… Byłoby równe, gdyby ktoś nie podskakiwał!

3. Zmiana pozycji 10/10. Po ślicznym zawarowaniu zdecydowałam się pomóc Tekli, na ostatnich zawodach siad z warowania był problemem. Dobra decyzja, ładny siad – sama sobie potrząsam rączkami.

4. Przywołanie 9,5/10. Pół punkta odjęte za wykończenie lekko za mną. Dla mnie to ćwiczenie było siódmym cudem świata – bardzo dobre tempo, sprawne i późne hamowanie przed wykończeniem, parkowanie, które zaistniało, a wcale nie musiało. Mogłam na przykład dostać z bara. Biorąc pod uwagę powyższe – super.

5. Przeszkoda 7,5/10. Och jej…  Po nagraniu widzę, że trochę była zaniepokojona przenoszeniem przeszkody i możliwe, że to także wpłynęło na koślawe wykonanie ćwiczenia. Dość rzadko jednak ćwiczymy przeszkodę (leniwy przewodnik, któremu nie chce się nosić sprzętu) i do ostatniej chwili widziałam, że Tekla walczy z pomysłem jej obiegnięcia. Wewnętrzną walkę wygrało poczucie obowiązku – dobra decyzja, Tekla! – ale cała sytuacja zaowocowała złym wymierzeniem odległości i zawiśnięciem na płotku. Auć… Jeszcze gdzieś w trakcie zaplątało się targetowanie przedmiotów tylnymi łapkami i ostateczne 2,5 punkta w dół. Jako bonus – po wszystkim Tekla chciała sama poprawić ćwiczenie. Kochana.

6. Aport 9/10. Bardzo dobre tempo w obie strony, świetne podjęcie aportu, do tego spokojne oczekiwanie na start i kontakt. Punkt poleciał na podgryzaniu koziołka przy nodze i odebraniu aportu w pozycji stój – nic nowego: moment parkowania z koziołkiem jest jeszcze negocjowany na treningach, więc więcej oczekiwać nie mogłam.

7. Chodzenie przy nodze na smyczy 9,5/10. Nuda i degrengolada. Nie ćwiczymy chodzenia przy nodze na smyczy (podobny problem jak przy przeszkodzie) i Tekla myślała, że już się zbieramy z placu. Skoczków tym razem nie było. Bez żalu.

8. Zostawanie 9,5/10. Podwójna komenda przy zawarowaniu – Tekla spojrzała gdzieś w prawo i w dal, mogłam poczekać. Jedyny błąd przewodnika tego świetlanego dnia. Za to na pocieszenie elegancki siad przy nodze bez pomocy.

Zazwyczaj nie lubię oglądania swoich filmikówi uciekam od nich jak mogę najdalej, ale na ten patrzę raz po raz i puchnę z dumy. Jestem bardzo zadowolona z Tekli – nie widzę różnicy między łańcuchami na treningach a zawodami, zarówno pod względem wykonania ćwiczeń, jak i ogólnego entuzjazmu. Był flow i jestem z niej niesamowicie dumna. Równie szczęśliwa jestem z części handlingowej: przebieg był bardzo spójny, spokojny i poukładany. Bez zbędnych ruchów, z dobrym zgraniem psa i przewodnika. Rozgrzewka dobrze zrobiona (bo skuteczna). Nagroda przemyślana, odpowiednio ekscytująca (bo czy jest coś lepszego od walenia się wielką piłką po głowie? nie), wrzucona odpowiednio w start, bardzo ładne, płynne przejścia między ćwiczeniami… Szaleństwo.

Do poprawienia na pewno jest samo parkowanie – wymaga konkretnego wzmacniania i lekkiego przesunięcia do tyłu, bo może i to salto w pozycję przy nodze jest efektowne, ale mało precyzyjne. I moja ręka. To chyba pamiątka po startowaniu z dużym psem – wciąż mam przestrzeń jak na dinozaura pod lewą pachą. Do kontroli.

Ach – także zachowywanie się na podium. Kelt mnie do tego nie przyzwyczaił – a chyba najwyżczy czas nauczyć się tam dobrze zachowywać.